Deszcz Majidiego

Data:
Ocena recenzenta: 8/10
Artykuł zawiera spoilery!

Jeśli obejrzeliście poprzednie filmy Majidiego, to klimat jest Wam znany. Iran, bieda, ubóstwo, ludzie zmęczeni, ciężko pracujący, rozpacz, smutek, brzydota otoczenia. Tak było na przykład w "Dzieciach niebios", gdzie ciężko pracujący ojciec nie był w stanie kupić butów swojemu synowi. I dla kontrastu niezwykłe stosunki międzyludzkie, nieoczekiwana pomoc, uśmiech, śpiew i taniec, "ogrzej się przy moim ogniu", wsparcie i zaufanie, niesiona staruszce miska zupy, cukier uczciwie dzielony na wspólną uroczystość. Wszystko to należy do stałych elementów świata, jaki opisuje Majidi, jego filmy zdobywają niemal co roku nagrody na festiwalach kina irańskiego, ale nie tylko. "Dzieci niebios" w 1999 roku przyniosły reżyserowi nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Nie miał szans, Roberto Benigni ze swoim "La vita est bella" był oczywistym zwycięzcą tej kategorii.
"Deszcz" jest oczywiście filmem o miłości, ale ja sobie osobiście nie przypominam żadnego innego dzieła, w którym między zakochanym mężczyzną, a kobietą, obiektem jego uczuć, nie pada ani jedno słowo. Od momentu, w którym prawda objawia się bohaterowi, nie jest w stanie wypowiedzieć ani jednego zdania do ukochanej, patrzy na nią, mija ją w pracy, ze wszystkich sił stara się do niej zbliżyć, śledzi ją i obserwuje, ale nie śmie jej otwarcie zagadnąć. Według mnie to jest najbardziej niezwykłe w tym filmie, najładniejsze, obok poruszających epizodów, egzotycznej kulturowo, bardzo trudnej codzienności, niewyobrażalnej biedy właśnie to: nieśmiałość i subtelność uczucia. Tytułowy deszcz, rozmywa odcisk stopy dziewczyny. Chłopak się uśmiecha. Bardzo prosty film, w bardzo prosty sposób piękny.

Bardzo ładnie to napisałaś.
Deszcz tak głęboko wrył mi się w pamięć że był jednym z pierwszych filmów które oceniłem na filmasterze mimo że oglądałem go już ładnych parę lat temu.
A propos jeszcze filmów w których zakochani nic do siebie nie mówią to np. w Bin Jip główny bohater wymawia tylko dwa słowa...te oczywiste :)

Sie ciesze :)
Wiesz, ja obejrzałam tylko Wiosna, lato...Ki-Duk Kima i szczerze...zraziłam się trochę, jest taki nachalnie moralizatorski. Zdjęcia piękne, ale "ciężar gatunkowy" mnie rozpłaszczył :) Mam dać mu szansę ?

Bałbym się zestawiania obok Majidiego i Ki-Duk KIma tak jak to zrobił Oferma, bo nawet jeżeli pewne podobieństwa istnieją, to 'klymat' zupełnie inny. Ale też polecił bym Tobie spróbować dać szansę Kimowi - może 'Pusty dom', może 'Łuk', może 'Time', a może 'Strażnik wybrzeża', chyba któryś z tych filmów może przypaść Tobie do gustu. Acz w porównaniu do kina irańskiego Kim może się wydawać zbyt nachalny, a nawet trywialny. A jednak - nadal warto..

Tak, ja zestawiłem właściwie przypadkowo i tylko za sprawą przykładu innej pary bohaterów która darzy się miłością i zachowuje w filmie wobec siebie słowne milczenie.
Rzeczywiście to bardzo różne kino.

Wiosna, lato rzeczywiście jest odrobinę nachalny, choć akurat sposób widzenia świata przez tego reżysera, jego "przekaz" do mnie trafia. Bin Jip jest bardziej zjadliwy i mniej nachalny bo można go nawet, tak myślę, potraktować jak film o nieźle "pojechanym gościu" i ma niemałe walory rozrywkowe.
Dlatego na Twoje pytanie poruszę głową w osi pionowej i ew. reklamacje biorę na siebie ;)

Dodaj komentarz